XIX wiek w literaturze: to okazało się wyjątkowo proste, ale za to demoralizujące, bo zamiast ambitnie sięgnąć po coś z XIX wieku, lub przynajmniej prozę wysokich lotów, postanowiłam zgrzeszyć i sięgnąć po szeroko chwaloną w kategorii historycznych romansideł (bodice-rippers wręcz) Courtney Milan. I przeczytałam trzy, kończę czwartą. Na swoją obronę podam fakt, że nie muszę się bronić, mogę czytać, co chcę – a Milan była urocza, pomysłowa, dowcipna i świetnie się czytała. Cykl, który zaczęłam, skończę prawie na pewno, i kto wie, czy nie sięgnę do jej starszych powieści. A żeby wybrać jedną:
The Governess Affair to urocza novella opowiadająca o guwernantce walczącej o naprawienie wyrządzonej jej szkody i ambitnym synu górnika, który ma za zadanie załatwić problem, który ona stanowi dla jego pracodawcy, diuka. Oczywiście problem okaże się bardziej skomplikowany. Jak na nadmuchaną historię miłosną z gorsetami, The Governess Affair brało na tapetę dość trudne, ciężkie wątki, i – oczywiście – rozwiązywało je może z pewną dozą wrażliwości, ale w wielkim uproszczeniu. Mimo to, novella mnie zupełnie oczarowała. Były przeurocze, dowcipne dialogi, jeden z moich ulubionych narracyjnych romansowych zabiegów, pomysłowa scena erotyczna i postaci mające rzeczywistą chemię na stronach książki – i niestety, powiedzieć cokolwiek więcej byłoby spoilerem. Novella stanowi wstęp do trylogii tetralogii dalszych romansów zawartywch w cyklu Brothers Sinister i najwyraźniej zamierzam je przeczytać. (A na Amazonie na Kindle można w tej chwili dostać The Governess Affair za darmo, legalnie, więc zachęcam do spróbowania.)
Jaki kraj, taki obyczaj – książka opisująca życie w danym państwie
Wahałam się trochę między Bright-Sided Barbary Ehrenreich, opisującym „mroczną stronę pozytywnego myślenia” – co do której nie mam specjalnej wątpliwości, że pokazuje co nieco nt. amerykańskich zwyczajów, ale ostatecznie stanęło na Persepolis Marjane Satrapi dziejącym się w Iranie i Wiedniu. Świetnie pokazane są tutaj przemiany obyczajowe w Iranie i zarazem zwyczajne życie nastolatków i młodych ludzi. Bardzo wartościowa pozycja.
Książka z imieniem w tytule
A tutaj stanęło mniej standardowo, na The Book of Other People pod redakcją Zadie Smith. Chociaż sama książka nie ma imienia w tytule, to ma go każde kolejne opowiadanie, poświęcone postaci wymyślonej na potrzeby charytatywnej akcji przez zaproszonego pisarza/rkę. Jak to w zbiorze, zdarzyły się teksty lepsze i gorsze, ale cały projekt wydaje mi się więcej niż udany (w porównaniu z OxFamowymi Żywiołami na przykład chyba więcej było tu dobrych tekstów, albo mniej średnich). Najbardziej podobały mi się opowiadania Zadie Smith i Colma Tóibína:
You know that I do not believe in God. I do not care much about the mysteries of the universe, unless they come to me in words, or in music maybe, or in a set of colours, and then I entertain them merely for their beauty and only briefly. I do not even believe in Ireland. But you know, too, that in these years of being away there are times when Ireland comes to me in a sudden guise, when I see a hint of something familiar that I want and need. I see someone coming towards me, with a soft way of smiling, or a stubborn, uneasy face, or a way of moving warily through a public place, or a raw, almost resentful stare into the middle distance.
(„Donal Webster”, Colm Tóibín)
Dobre wydały mi się też teksty Lethema, A. M. Homes, Mirandy July i kilku innych – a najmniej przypadli do gustu otwierający cały zbiór David Mitchell i Hari Kunzru, którzy wydawali się mieć mało empatii dla kobiet, o których pisali, tak jakby były pretekstem do ponaśmiewania się z ludzi. Może Mitchell jeszcze trochę współczucia miał, był po stronie swojej postaci, ale i tak było zbyt okropne.
Jakieś takie eklektyczne masz te gusta, tej.
Pingback: Urlopowe czytanie | leseparatist czyta